Mam prawie 18 lat i właśnie
kończę drugą klasę liceum. Zobaczyłam spory kawałek świata, poznałam mnóstwo
ludzi z całej Polski i nie tylko, a jednak nadal nie jestem pewna, czy to, co
robię jest słuszne, czy ludzie, których codziennie się spotykam to na pewno Ci,
wśród których chcę się obracać, czy to właśnie tu chcę zostać.
Ludzie przychodzą i odchodzą, ale
co sprawia, że czasem boli nas to mniej, a czasem świat się zawala?
Miałam kiedyś przyjaciółkę, która
była przy mnie, gdy wszyscy inni mnie zostawili. Potrafiłyśmy nie utrzymywać
kontaktu przez parę miesięcy, mimo mieszkania w jednym mieście, a mimo to
wiedziałyśmy, że możemy na siebie liczyć. Potem spędzałyśmy ze sobą dużo czasu
i naprawdę sporo nas łączyło, a jednak, gdy poszłyśmy do jednej klasy w liceum
znienawidziła mnie i w sumie do dziś nie wiem dlaczego. To moja wina, czy tak
po prostu musiało być? Dziś, kończąc drugą klasę, nie przykładam już do tej
znajomości takiej wagi jak rok temu. Nie wiem, czy nigdy nie znaczyła dla mnie
tyle, ile mi się wydawało, czy po prostu z czasem to znaczenie utraciła. Nie
chciałabym już do niej wrócić.
Miałam też kiedyś przyjaciółkę,
za którą tęsknię do dziś. Z tą poprzednią znałyśmy się w trójkę, ale między mną
a nią było coś więcej, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kolejny kontakt,
który się rozmył. Dziś wymieniamy okazjonalnie parę wiadomości na facebooku,
ale chyba żadna z nas nie ma siły i determinacji na dbanie o tę znajomość, a
jednak dalej mam taki przebłysk podświadomości, że to nie tak powinno wyglądać.
Dlaczego przyjaźń pierwsza i druga mają tak mało ze sobą wspólnego?
A dziś?
Dziś mam kilka osób, których mogę
nazwać przyjaciółmi i nigdy nie mieć wątpliwości. Wiele nas dzieli i nie zawsze
jest dobrze, a jednak ciągle są, już od paru lat. I w ten czy inny sposób już
na zawsze zostaną, nawet jeśli to tylko kilka zdjęć i zmiany, które we mnie
zaprowadzili.
Czasami przyjaźń wymaga mnóstwa
starań, z jednej lub z obu stron, ale w końcu, powoli acz konsekwentnie pojawia
się i nie znika. Czasami po prostu, od pierwszych chwil wiesz, że ta znajomość
jest wyjątkowa i taka będzie. W trzecim przypadku znacie się już trochę, nie do
końca nawet lubicie, a w końcu pstryk i nagle nie potraficie bez siebie żyć. To
właśnie trójka moich najlepszych przyjaciół.
Chciałabym mieć pewność, że
będzie tak jak dziś gdy skończymy liceum, gdy skończymy (lub nie) studia, gdy
założymy rodziny. Wiem, jak trudno jest utrzymać licealną przyjaźń, jak wiele
potem różni.
Ale wiele różni nas już dziś, więc chyba moglibyśmy to pokonać, prawda?
Ale wiele różni nas już dziś, więc chyba moglibyśmy to pokonać, prawda?
Dbajmy o swoje przyjaźnie, by
potem nie żałować. By zawsze był ktoś, kto poda Ci rękę albo sprzeda kopa na
rozpęd, jeśli uzna, że tego potrzebujesz. W końcu zna Cię jak nikt.
I żeby zawsze można było z kimś
iść w nocy, śpiewać odrobinę za głośno i niczym się nie przejmować, zupełnie
tak, jakbyście znowu byli w drugiej klasie liceum.
