niedziela, 15 września 2013

Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o Twoich pla­nach na przyszłość.

Jak już wspominałam, mam 17 lat (trochę kłamię, bo został mi jeszcze miesiąc, ale ogólny sens jest zachowany). Za rok mniej więcej w tym czasie będę wypełniać deklarację maturalną, wybiorę mój, mniej lub bardziej, wymarzony kierunek i nadejdzie pora, żeby spróbować dorosnąć.

Wiesz, kim będziesz, lub kim będziesz próbował zostać? Czy, jeśli masz te wybory już za sobą, wiedziałeś to wcześniej niż w ostatniej chwili? Wśród grona moich rówieśników jestem chyba w mniejszości: wszyscy raczej wiedzą, dokąd pójdą po liceum, niektórzy są nawet pewni, że będą mieli trójkę dzieci i psa rasy york, czy coś w tym stylu. A ja nie, bo walczą we mnie marzenia, rozsądek i statystyki dotyczące znajdowania pracy przez młodzież. Nie wiem, czy moje pokolenie, jakąkolwiek literką z alfabetu jest oznaczone, będzie rozwijać skrzydła w kryzysie, czy może nagle okaże się, że nasze młode, silne rączki są potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.

To w sumie zabawne, że w wieku 17 lat muszę wymyślić, za co wyżywię rodzinę. Wiszę w szpagacie między przeszłością a przyszłością, a przede mną krok naprzód, bo każdy kiedyś musi być Wendy i zejść na ziemię. A ja chyba zatrzymałam się na poziomie austronautki/piosenkarki/prezydenta, i w tym momencie zupełnie nie mam pojęcia, czy nie lepiej jednak wybrać prawa, albo innej odpowiedzialnej pracy, za którą możliwe, że ktoś mi zapłaci. Niestety, Mama już nie sprawdza, czy dobrze spakowałam plecak, a kilka słów Taty nie rozwiewa wszystkich wątpliwości.

Postanowiłam skupić się na teraźniejszości. Olimpiadzie Wiedzy Ekonomicznej, przyzwoitej średniej i rozwijaniu pasji, a reszta musi przyjść sama. Kibicujcie mi, bo każdej osobie, która woli, żeby ktoś inny podejmował za nią decyzję, należy kibicować.

Życzę wszystkim moim rówieśnikom, żebyście byli lekarzami, prawnikami, mieli górkę pieniążków tu i tu i nigdy nie musieli podejmować wyboru typu lewo - prawo, bo droga będzie prosta.

(Bilet do Nibylandii kupię.)

4 komentarze:

  1. Szczęście jest kwestią wyboru. Prosta recepta na życie: miej hajs i kupuj przyjemność. No i trzeba się postarać, żeby sobie jakiegoś syfu w życiu przypadkiem nie zrobić.

    A co do Olimpiady. Łysemu się udało, to czemu nie Tobie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, wyznajemy te samą zasadę, tylko skąd ten hajs...?

      Łysy jest aberracją, a ja jestem nie wiem.

      Usuń
    2. Gdybym wiedział, to bym się nie martwił co będzie za kilka lat :p

      Usuń
  2. Toż to jakieś żarty chyba... czyli jak by nie było, hajs najważniejszy?? Droga do szczęścia jest dużo prostsza i czystsza - szanuj to co masz i wszystkich dobrych ludzi wokół siebie, a odpłacą Ci się tym samym. Rozwijaj swoje pasje. Kochaj swoje dzieci, a wyrosną na wspaniałych ludzi. Szanuj, kochaj i doceniaj. Bądź wdzięczna. Hajs Ci szczęścia nie da, ani 'kupowane' przyjemności...
    Mrówa

    OdpowiedzUsuń