Nie chodzi o prowadzenie po pijaku czy ćpanie "czegoś nowego".
Raz się żyje, więc po prostu pewnego dnia powiedziałam "Jadę." i właśnie teraz siedzę na Dominice. Tydzień temu spakowałam torbę i wsiadłam na pokład samolotu, i oto jestem. Zostawiłam wszystko za sobą dla dwóch miesięcy daleko od domu i przepłynięcia całego Atlantyku z Karaibów do Polski w ramach Niebieskiej Szkoły.
Czasem warto po prostu się odciąć. Ładować telefon raz na 3 dni, sporadycznie korzystać z internetu i skupić się na przeżywaniu. Żadnego makijażu, żadnego udawania, bo po prostu się nie da i nie wypada. Jest cudownie ciepło i otaczają mnie fantastyczni ludzie. Śmiejemy się czy milczymy, jest cudownie i zupełnie nieporównywalnie z domem. Liczy się tylko ramię, które Cię obejmuje i w
dzielenia całego tego piękna. Prawdopodobnie właśnie przeżywam przygodę życia, prawdopodobnie je zmieniam, zmieniam siebie. W każdym razie, na pewno jestem po prostu szczęśliwa.
Poczucie człowieczeństwa to fajna rzecz.
Do usłyszenia! ;)
